Mój syn nauczył mnie optymizmu.
Gdy rodzi się dziecko, nasz świat się zmienia, a gdy rodzi się wyjątkowe i chore dziecko, tym bardziej. Wtedy myślimy, że nie damy rady, że wszystko zmieni się na gorsze. Później okazuje się, że niekoniecznie. Mój syn przyszedł na świat jako nasze czwarte dziecko. Ciąża przebiegała bez problemów i nic nie zapowiadało, że urodzi się z ZD. Na początku byliśmy przerażeni, nic o tej chorobie nie wiedzieliśmy, czytaliśmy tylko w internecie. Ale nie było czasu na rozpacz, trzeba było wziąć się w garść i stawić czoło systemowi, ludziom i służbie zdrowia. Należało ogarnąć pracę na gospodarstwie, troje pozostałych dzieci, rehabilitację i wizyty u lekarzy, bo okazało się, że syn ma też wadę serca, niedoczynność tarczycy, wadę wzroku i wiotkość mięśni. Gdy był mały, często chorował na zapalenie krtani, a to powodowało, że po prostu się dusił. Dziś się śmieje, że mieszkaliśmy w samochodzie. Mąż bardzo kochał syna i wspierał m...