Mój syn nauczył mnie optymizmu.
Gdy rodzi się dziecko, nasz świat się zmienia, a gdy rodzi się wyjątkowe
i chore dziecko, tym bardziej. Wtedy myślimy, że nie damy rady, że wszystko
zmieni się na gorsze. Później okazuje się, że niekoniecznie.
Mój syn przyszedł na świat jako nasze czwarte dziecko. Ciąża przebiegała
bez problemów i nic nie zapowiadało, że urodzi się z ZD. Na początku byliśmy
przerażeni, nic o tej chorobie nie wiedzieliśmy, czytaliśmy tylko w internecie.
Ale nie było czasu na rozpacz, trzeba było wziąć się w garść i stawić czoło
systemowi, ludziom i służbie zdrowia. Należało ogarnąć pracę na gospodarstwie,
troje pozostałych dzieci, rehabilitację i wizyty u lekarzy, bo okazało się, że
syn ma też wadę serca, niedoczynność tarczycy, wadę wzroku i wiotkość mięśni.
Gdy był mały, często chorował na zapalenie krtani, a to powodowało, że
po prostu się dusił. Dziś się śmieje, że mieszkaliśmy w samochodzie. Mąż bardzo
kochał syna i wspierał mnie, pomagał. Mawiał, że trzeba kochać, jak każde
dziecko i będzie dobrze . I było… do czasu gdy syn miał 9 lat. Zmarł mąż - to była dla nas tragedia, po której ciężko się
było podnieść. Wiedziałam, że nie mogę się załamać i muszę dać radę i jakoś
przeżyliśmy. Mój syn jest pogodnym dzieckiem i w przeciwieństwie do zdrowych
dzieci
Moje dziecko nie jest inne czy gorsze, nie sądzi nikogo, nie ocenia, nie
ma w sobie zawiści, przebiegłości, nienawiści, chciwości. Nauczył mnie
cierpliwości i optymizmu. Odkąd go mam, nigdy nie planuję dużo do przodu, żyję
na bieżąco i nie martwię się na zapas.
Problemy zawsze są, ale jeśli mamy zdrowie i siłę, żeby ich pokonać, nie jest źle. No i mamy wokół siebie ludzi, którzy nas kochają, lubią, pomagają( nawet dobrym słowem i uśmiechem), dobrze nam życzą. A to przecież jest najważniejsze.
Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuń